Rozdział 1
Saga wyciągnęła się rozkosznie na zielonej polanie. Wiatr tarmosił jej kasztanowymi włosami, a słońce pieściło delikatnie jej policzki. Chciała by ta chwila trwała dłużej, lecz musiała już wracać. Podniosła się z trawy i ruszyła polną drogą do domu.
Wchodząc do sieni dziewczyna poczuła przyjemną woń świeżo nazrywanych kwiatów. Jej matka – Nikke kochała kwiaty. Rzeczywiście na stole w kuchni stał obszerny wazon wypchany kwitnącym bzem. Matka siedziała w salonie. Czytała, popijając ciepłą herbatę. Saga usiadła na wiklinowym krześle i rozglądnęła się po pokoju. Izba dzienna niczym się nie różniła niż dwie godziny przedtem. W murowanym kominku palił się przyjemny ogień. Ściany zdobiły liczne portrety, a pod dużym oknem stała szeroka ława.
- Gdzie byłaś, córeczko? – spytała Nikke.
- Na Liliowym Wrzosowisku – odparła Saga, poprawiając swe włosy.
Kobieta odstawiła książkę na stolik. Spojrzała na córkę srogo.
- Tyle razy ci mówiłam. Jest tam pełno iklingów. Doskonale wiesz, że jesteś uczulona na ich jad.
Dziewczyna posłusznie kiwnęła głową. Wtem usłyszała ciężki tętent kopyt, którego echo niosło się dziedzińcem. Do domu wpadł zdyszany ojciec Sagi.
- Nikke, znalazła nas! Powóz przejechał już Południowym Mostem – krzyknął Jeremy.
- Kto?
- Królowa Calke. Dowiedziała się, że to Saga jest Prawdziwą Czarownicą.
Nikke poderwała się z fotela, każąc Sadze spakować najpotrzebniejsze drobiazgi. Sama zaś udała się do piwnicy.
Kiedy Saga weszła do holu z zapakowaną torbą zobaczyła matkę ściskającą w dłoni niewielką książeczkę. Wręczyła ją córce szepcząc;
- Nie zgub tego. Pierwsza strona o wszystkim ci powie. Uciekaj jak najdalej, a kiedy zacznie zmierzchać zatrzymaj się w jednej z karczm w Nephos. Jutro o poranku wyrusz do Uniwersytetu Magów za Królewską Rzeką i odnajdź maga o imieniu Gadren.
Rodzice przytulili swą piętnastoletnią córkę. Pocałowali w policzek. Nikke zaczęła gorzko szlochać.
- Uciekaj i nie patrz za siebie. Nie pójdziemy z tobą, bowiem to zbyt niebezpieczne. Szybko; powóz zaraz tu dojedzie.
Saga wyszła z domu. Nie wiedziała co się dzieje. Wbiegając do sosnowego lasu odwróciła się. Na dziedziniec wjechał wykwintny powóz. Dopiero teraz do niej dotarło, że już nigdy nie ujrzy swych rodziców. Nie wiedziała kiedy jedna łza na policzku przerodziła się w żałosny szloch. Usiadła na pniu dębu. Wiatr zawył mocniej, unosząc jej blond włosy w górę. Jej brązowa suknia także się unosiła. Ale musi uciekać. Przecież matce i ojcu bardzo zależało, by dotarła do tego jak mu tam maga. Saga wstała. Dalej płakała, lecz prosto przed siebie.
Po południu dziewczyna usiadła na polanie. Do Nephos miała jeszcze kilka mil. Otworzyła księgę, która oprawiona była w wykwintną skórę. Pierwsza strona napisana była granatowym atramentem. Pismo głosiło napis: Podążaj za sercem ni za rozumem. Kiedy odnajdziesz w sobie siłę miłości znajdziesz i rozum. Saga przewróciła kartkę. Jej matka napisała tam list:
Droga, córko.
Jeżeli czytasz ten list to ja zapewne nie żyję. Nie płacz – musisz być silna. Podarowałam ci tę książeczkę, bowiem twoje przeznaczenie szykuje dla ciebie coś szczególnego. Pamiętasz przepowiednie Pierwszej Czarownicy? Że wkrótce na świat przyjdzie prawdziwa wiedźma a jej Kunszt przewyższać będzie kilkakrotnie moc Kamieni Życia?
To ty jesteś tą czarownicą. Masz w sobie ogromny potencjał. Pytałaś mnie kiedyś czy ktoś w naszej rodzinie uczył się Kunsztu. Tak; ja. Byłam potężną Czarownicą Kunsztu. To czasy mroczne i nie chcę ich wspominać. Przygotowałam dla ciebie tą książkę, bowiem ktoś musi cię wtajemniczyć. Nie ucz się z niej niczego dopóty, dopóki nie odnajdziesz owego maga. To on będzie Twym mistrzem. A teraz wstań i wiedz, że przeznaczenie nie będzie dla ciebie dobre. Zamknij książkę i otwórz ją tylko, aby ratować życie w odwrotnym przypadku zginiesz nim królowa Cię odnajdzie. Bowiem wiedz, że zrobi to wcześnie, czy później.
Twa kochająca matka Nikke.
Saga była oniemiała. Ona czarownicą? Nonsens. Owszem zdarzało się jej coś dziwnego, ale żeby być wiedźmą… Dziewczyna miała mętlik w głowie. Ostatecznie postanowiła, że to mag zadecyduje o jej Kunszcie.
Słońce chyliło się za horyzont, a dwa księżyce zaczynały przybierać na swym blasku, gdy Saga dotarła do Nephos. Płacąc miedziakami wręczonymi przez ojca wynajęła pokój we względnej gospodzie. Nie mając sił położyła się na łóżku. Wkrótce zmorzył ją sen i zasnęła w ubłoconej sukni.
Ze snu dziewczynę wyrwał głośny bas gospodarza:
- Kim jesteś by ot tak buszować mi po pokojach?!
- Jestem woźnicą Królewskiej Wysokości, idioto. I jeżeli zaraz nie dostanę tej dziewczyny to ma pani pokaże ci czym jest jej Kunszt.
Początkowo do Sagi nie docierały wymawiane słowa i dopiero, gdy usłyszała głośny trzask sąsiednich drzwi zerwała się z łóżka. Jak dobrze, że jest ubrana! Chwyciła książkę i wpakowała ją w wgłębienie swej sukni. Splotła włosy i schowała się za hebanową szafą. Drzwi do jej izby powoli się otworzyły. Po podłodze ktoś szedł ciężkim krokiem. W korytarzu rozlegało się kobiece nawoływanie:
- Roland, skarbie poszukaj w piwnicy. Ja zajmę się tym piętrem. Mężczyzna wyszedł z pokoju, a Saga niemal za nim. Nie zdążyła dobiec do schodów, gdy ujrzała sylwetkę wysokiej kobiety o długich, kruczoczarnych włosach. Dama najwyraźniej jej nie zauważyła, więc czym prędzej Saga schowała się do innego pokoju. Nie wiedziała co robić. Owszem okno było otwarte, ale jest na drugim piętrze! Dobrze. W takim razie zostanie tutaj i poczeka, aż królowa ją zabije. Matka i ojciec nie na próżno oddali życie. Musi skakać. Usiadła na parapecie tak, że nogi były na zewnątrz. Zimno wpijało się w jej stopy niczym ostra brzytwa. W tym samym czasie do pokoju wbiegła królowa, lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić Saga wyskoczyła z okna. Poczuła ostry ból w lewej nodze. Czego ona się spodziewała… przyjemnego materaca? Złamała nogę. Nie może tu zostać. Zaczęła powoli wlec się opustoszałą ulicą. Zatrzymała jadący powóz. Wysiadająca kobieta niemal się załamała, widząc jak Saga wlecze za sobą nogę. Wpakowała dziewczynę do powozu. Wchodząc do dorożki Sag natychmiast poczuła się zmęczona. Zdążyła jedynie usłyszeć: Zabiorę Cię w lepsze miejsce.